… Przypadki beznadziejne i trudno rokujące.
W pierwszej części napisałem nieco o (nie)bezpieczeństwie paralotniarstwa. Omówienie ze szczegółami co i w jakich okolicznościach może stać się z paralotnią wymagało by ogromnej ilości tekstu i wiedzy, która wykracza nieco poza to w czym ja czuje się mocny. Tematy typu wędrówka środka parcia, rozkład siły unoszenia na profilu, Cx, Cz itp. itd. to nieco skomplikowana tematyka. Do pipcenia na Javcu, Skrzycznem i Straniku nie jest ona absolutnie niezbędną, zresztą nie chodzi mi nikogo o zasypywanie wszystkich trudną terminologią a raczej poruszenie trudnych tematów 🙂

Mój poprzedni post zakończył się pytaniem: „Dlaczego paralotniarz lata”. Oczywiście nie chodziło tu o te wszystkie Czty i Cxy albo inne takie tam. Chodzi tu o aspekt psychologiczny (a w niektórych przypadkach zahaczający o psychiatrię). Postaram się tu odpowiedzieć na to jak ja traktuję latanie ze swojej perspektywy, jak ta perspektywa zmieniała się na przestrzeni lat. Zajmę się tym z czym sam się zmagałem w mojej głowie oraz tym z czym mogą zmierzyć się początkujący paralotniarze i inni niedzielni latacze.
Zaczynając od początku. Ostatnio ustaliliśmy, że latanie na paralotni nie jest w cale tak bezpiecznie jak jest reklamowane. Paralotniarz chcąc, nie chcąc musi zmagać się z bezwzględnymi siłami przyrody i toczyć pewną walkę, którą może w pewnych okolicznościach przegrać. Celowo nie podawałem tam ani nawet nie próbowałem podawać żadnych statystyk. Chodziło o wydobycie z czytelnika pewnej pierwotnej refleksji i zastanowienia się nad tym co tak naprawdę motywuje go do latania (zakładałem target około paralotniowy). Liczby chyba skłoniły by do odrzucenia pewnych faktów, gdyż zawsze można by powiedzieć, że „ryzyko wypadku czy śmierci jest na tyle małe, że mogę o tym w ogóle nie myśleć”
Czytaj dalej Całka po wszystkich błędach w paralotniarstwie – 2 — Psychiatria sportów ekstremalnych